piątek, 22 lipca 2016

Od Tormenty "Przecież w końcu wyjdzie słońce" cz.2

Ten ranek nie zwiastował niczego szczególnego. Nawet deszcz nie miał ochoty padać, choć miałam nadzieję na jakąś popołudniową burzę. Obudziłam się, gdy tylko promienie słońca zalały moje nieduże mieszkanie. Eh... Czemu zasypiałam tak blisko wejścia? Może dlatego, że całkowita ciemność od zawsze wydaje mi się nienaturalna? Ale czemu ja się rozwodzę nad takimi niezbyt istotnymi szczegółami? Kogo to zresztą obchodzi? Wróćmy lepiej do wydarzeń owego poranka. Nie wiedząc zbytnio, co mam robić, powlekłam się ku jaskini zajmowanej przez Pasta, Present i Future. Byli moimi jedynymi przyjaciółmi i znajomymi spoza watahy, zresztą nie chciałam budzić Sakury. 
Po pół godzinie dotarłam w znajome miejsce. Zajrzałam do nadrzecznej groty, lecz ta byłą pusta. Cóż, nie mam chyba dzisiaj szczęścia. Niezbyt pasująca do mnie pogoda, nuda i brak towarzystwa. Czy może być gorzej? Oczywiście, w końcu zawsze może być gorzej. Byłam ciekawa, co jeszcze przyniesie mi ten piękny dla innych dzionek. Zaczęłam snuć różne domysły i hipotezy, które niestety, klasycznie, przerwał znany chyba każdemu odgłos, mianowicie burczenie w brzuchu. Eh, i tak nie mam nic do roboty, co mi zaszkodzi na coś zapolować? Ruszyłam więc na poszukiwania jakiegoś jedzenia.
Po kilkunastu minutach udało mi sie zwietrzyć stado saren. Znajdowały się całkiem niedaleko, więc zaczęłam się cicho ku nim podkradać. Spomiędzy drzew dostrzegłam pasącego się nieco dalej niż grupa osobnika. Cóż, błąd. Miejsce, gdzie żerował roślinożerny, z trzech stron osłaniał las. Podeszłam do niego niezauważona, zaatakowałam i... zderzyłam się z jakimś wilkiem. Sarna uciekła, a my wylądowaliśmy na ziemi. Basior podniósł się i warknął:
- Ślepy jesteś czy co? Przez ciebie uciekło mi śniadanie!
- Po pierwsze, jak już to ślepa - powiedziałam oschle, wstając. - Po drugie, ta sarna nie miała kartki z napisem "Rezerwacja dla..."... Właśnie, jak się nazywasz?
- O to samo mógłbym zapytać CIEBIE - odparł wilk. Był znacznie wyższy ode mnie, miał ciemnobrązowe futro i oczy koloru bursztynu.
- Tormenta, jeśli już musisz wiedzieć - mruknęłam nieufnie, wlepiając wzrok w ślepia basiora.
- Rave. Nie musisz się tak gapić.
- Sprawdzam tylko, czy mnie czasem nie okłamujesz. A teraz zamierzam ci złożyć ofertę wspólnego polowania, skoro już uciekło NAM śniadanie. Od ciebie zależy, czy ją przyjmiesz czy odrzucisz. To jak?
Rave? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz