niedziela, 17 lipca 2016

Od Lyod'a "A Czas Leci" cz.1

Promienie słońca rozświetliły małą dziurę szczelinę w skałach. Otworzyłem oczy, narażając się na oślepienie. Szybko się podniosłem, przez co uderzyłem łbem o sufit. Obniżyłem głowę z cichym jękiem, po czym pomasowałem sobie obolałe miejsce. Ponownie otworzyłem oczy, ale tym razem przyzwyczaiłem się do światła. Wygrzebałem się z małej dziury, w której spędziłem tą ciężką noc. Czemu ciężką? Burza. Nienawidzę burzy, ona jest straszna. Te grzmoty, błyski, pioruny... Dlatego wpakowałem się do tej szczeliny, w której zasnąłem dopiero po dwóch godzinach. Budziłem się co godzinę, wybudzony przez koszmary związane z burzą. Teraz chwiałem się, ledwo co utrzymywałem na łapach, byłem senny, ale bałem się zasnąć. Nienawidzę, gdy śnią mi się koszmary. A żeby tego uniknąć, muszę unikać snu i tyle.
Podszedłem do wodospadu, który był zaraz obok mojego "domu". Ugasiłem pragnienie, po czym wszedłem do wody, ale tylko na brzeg, gdzie sięgała mi tylko do brzucha. Kucnąłem dzięki czemu się zamoczyłem. Następnie szybko z niej wyszedłem i podążyłem na jakieś polowanie. Dzięki swojej szybkości z łatwością mogę upolować małe gryzonie typu myszy czy jaszczurki, ale teraz miałem ochotę na zająca. Są to zwierzęta niewiele ode mnie mniejsze, ale i wolniejsze pod warunkiem, że się rozpędzę. I tak właśnie musiałem zrobić.
Nie byłem dobry jeszcze w cichym chodzeniu, w tropieniu, zakradaniu się. Dlatego więc skakałem po drzewach. Nie tylko szybciej zobaczę królika, ale też są większe szanse, że nie usłyszy mnie. I miałem rację. Po kilkunastu minutach skakania z gałęzi na gałąź, znalazłem jednego szaraka. Był młody, bo mniejszy od tych dorosłych. Nie myśląc już ani chwili dłużej, zeskoczyłem z drzewa. Postarałem się zakraść, ale jakimś cudem mnie usłyszał. Gdy podniósł uszy do góry i zaczął się wszystkiemu przysłuchiwać, skoczyłem na niego. Zaczął się pościg. Na samym początku oczywiście był szybszy, ale po trzech sekundach udało mi się rozpędzić i byłem coraz bliżej swojej zdobyczy. Los jednak tak chciał, abym skoczył na królika w momencie, w którym oboje zaczęliśmy biegnąć z górki. Wynikiem tego oboje się przeturlaliśmy kilka metrów, by spocząć na jakiejś polanie. Koniec końców mnie bolał znowu łeb, a moja zdobycz uciekła. Wtedy zaszedł od tyłu do mnie jakiś wilk. Gdy zobaczyłem duży cień, szybko zapiszczałem i podskoczyłem do góry. Spojrzałem na owego wilka.
Ktokolwiek? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz