niedziela, 17 lipca 2016

Od Tormenty - "Nowy przyjaciel" cz.6

Byłam nieco zawiedziona, że nie mogłam iść z Sakurą i jej siostrą. Nie, żebym chciała spędzić z nią więcej czasu, ale nocne polowanie brzmi ciekawie. Jednak gdy wilczyca pożegnała się, nie miałam nic innego do roboty, jak pójść do zajmowanej przeze mnie jaskini i zdrzemnąć się. Jak wspomniałam wcześniej, tak zrobiłam. Wróciłam do groty, zwinęłam się w kłębek i zaczęłam myśleć o minionym dniu. Nim się obejrzałam, odpłynęłam do krainy snu...
***
Jestem częściowo Wilkiem Czasu. Podejrzewam, że to raczej nieduży procent, ale mimo wszystko ten fakt wpływa na moje sny. Czasami, jak u niemal każdego, dzieją się tam głupoty - poluję na miękkie, tęczowe poduszki czy coś równie niemądrego. Zdarza mi się jednak, że widzę swoją lub czyjąś przeszłość, teraźniejszość bądź przyszłość. Tak było i tym razem.
Wpierw nie działo się nic niezwykłego - stałam jedynie w obłoku ciemnoszarej mgły. Potem otoczenie zaczęło przybierać bardziej realne kształty - wyglądało tak, jak otoczony lasem fragment przestrzeni nad wodą. Nagle pojawiły się tam dwie postacie - niedużego wilka o świecących na złoto oczach oraz jakiegoś niezidentyfikowanego z tej odległości potwora. W oddali przetoczył się grzmot, a po chwili niebo przecięła błyskawica, która uderzyła w dziwnego zwierza. Stwór zaryczał, a wilk przystąpił do ataku. Całość nagle zaczęła się trząść, a do mnie dopiero po chwili dotarło, że to ktoś w realnym świecie...
***
Otworzyłam oczy, by ujrzeć przechyloną w bok mordkę Pasta. Wrzasnęłam i podskoczyłam. Przez chwilę nie mogłam dojść do siebie. Kiedy jednak już mi się to udało, zawarczałam gniewnie.
- Co ty sobie wyobrażasz!? Jest środek nocy!
Past przechylił tylko łepek i uciekł w ciemność. Westchnęłam i ruszyłam za nim. Niemal natychmiast zniknął mi z oczu w pierwszych lepszych krzakach. Cóż... I tak już raczej nie zasnę, więc jak zaszkodzi mi mały nocny spacerek? Ruszyłam przed siebie najbliższą ścieżką, w nieznane. Dziesięć minut później zaczęło mi się robić nieswojo - ustał wiatr, a w koło panowała niezwykła cisza, nieprzerwana nawet dalekim hukaniem sowy. Coś było nie tak... Idąc, zaczęłam rozglądać się ukradkiem na boki, nasłuchiwać i węszyć w poszukiwaniu nieznanych lub złowróżbnych zapachów. Nic. Tak właśnie dotarłam na znajome ze snu miejsce... I kiedy zorientowałam się, gdzie jestem, bynajmniej mi się to nie spodobało... A nim zdążyła ta informacja na dobre dotrzeć do mojego umysłu, z krzaków wylazł znajomy ze snu potwór. No proszę, wyśniłam sobie przyszłość.
Stworzenie migotało mi przed oczyma, jakby kryło się pod jakimś przebraniem. Widziałam na przemian hydrę i smoka, tylko które z nich jest prawdziwe? Nie miałam wiele czasu do namysłu Tak jak we śnie, rozpętałam burzę i nakazałam piorunowi uderzyć w potwora. Chyba nie wyrządziło mu to większej krzywdy, choć na pewno nieco oszołomiło bestię. Postanowiłam to wykorzystać i rzuciłam się do ataku. W chwili, gdy moje szczęki zacisnęły się na łapie stwora, doszłam do wniosku, że to jednak smok. Znikło przebranie i gad ukazał mi się w całej swojej okazałości. Błyszczące w świetle księżyca zielone łuski, ostrze szpony, złożone skrzydła i dwa rogi na głowie. Potwór odepchnął mnie na bok. Wydałam wojowniczy okrzyk i przemieniłam się w konia. Zdzieliłam bestię kopytami w pysk, z którego wypadło kilka zębów. W następnej chwili moja grzywa zapłonęła. Zdusiłam ogień w wodzie i raziłam smoka kolejną błyskawicą. Stanęłam dęba, gdy nagle dostrzegłam wychodzącą z krzaków Sakurę. Zaskoczona, patrzyłam na nią odrobinę zbyt długo i mało brakowało, a skończyłabym jako przekąska dla skrzydlatego gada. Gdy odwróciłam w końcu głowę w stronę przeciwnika, ten już skoczył w moją stronę. Wierzgnęłam, odpychając pokryte łuską stworzenie i umknęłam galopem w stronę drzew. Przebiegając obok Sakury, usłyszałam, jak wilczyca mamrocze pod nosem:
- Ale oczywiście, że wygramy, siostro. 
Przypomniało mi się, co wadera mówiła mi o niej i jej siostrze - jedna to optymistka, druga wręcz przeciwnie. 
- I dlatego jestem optypesymistką! - zarżałam, zapominając, że w tej postaci wilki mnie nie zrozumieją. Nie było jednak czasu się zamartwiać. Oto nasz smok łaskawie zaczął wlec się (czytaj biec) do nas. Cóż, szykowała się spora dawka zabawy.
Sakura? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz