środa, 13 lipca 2016

Od Tormenty "Nowa nadzieja" cz.1

Past, Present i Future ganiały dookoła mnie, podczas gdy ja siedziałam przy wodospadzie z zamkniętymi oczami, usiłując się skupić. Warknęłam cicho na przyjaciół, żeby przestali szaleć. Akurat mnie posłuchali. Wstałam zirytowana, a te maleńkie stworzonka, przypominające nieco wyglądem i zachowaniem młode lisy, zwiały. Westchnęłam, wznosząc oczy ku niebu. Te futrzaki rodem z przedszkola naprawdę mnie kiedyś wykończą. Wiedząc, że gdy powrócę do medytacji te stworzonka znów wrócą do irytowania mnie, ruszyłam przez krzewy za nimi. Okolica była ładniejsza niż tereny ostatniej watahy, do której dołączyłam i z której po sześciu dniach mnie wyrzucili. To mój rekord.
Przez blisko dwie godziny wędrowałam w miarę spokojnym krokiem, a Past, Present i Future pałętały mi się pod nogami. Jednak po wspomnianym wyżej upływie czasu wyczułam obcą woń wilków. Kolejna wataha? Czemu nie? Nie robiłam sobie co prawda większych nadziei, ale dlaczego nie miałabym dołączyć? Nie miałam wiele do stracenia, jeśli w ogóle coś miałam. Zwiększyłam co prawda czujność, ale starałam się sprawiać wrażenie bezbronnej, głupiutkiej, przyjaźnie nastawionej wadery, co w sumie wychodziło mi całkiem nieźle. Nie musiałam wiele czekać, by wpadła na mnie niebieska wilczyca o trzech ogonach. I to dosłownie.
Najpierw przeleciał przede mną jakiś zajączek czy dziki króliczek, a potem uderzyła we mnie od boku niebieska kupa futra, że tak się wyrażę. Wstałam niemal od razu po wywrotce.
- Co ty wyprawiasz? - warknęłam, spoglądając na przybyszkę z góry. Wstała i cofnęła się kilka kroków.
- Przepraszam, nie widziałam cię. Kim jesteś?
- O to samo mogłabym zapytać ciebie - odparłam pewnym głosem.
- Nie podoba mi się twoje zachowanie. Jesteś na terenach naszej watahy i wydaje mi się, że do niej nie należysz. Pachniesz jakoś inaczej.
- W tym masz rację. Mam do czynienia z Alfą czy raczej kimś niższej rangi.
- Jestem Kappą - odparła wojowniczo wilczyca. - Ale zawsze mogę cię do niego zaprowadzić.
- Chętnie skorzystam z oferty, Kappo.
- Wystarczy Aqua - odpowiedziała trójogoniasta. No proszę, malutkim podstępem wydobyłam z niej to, co chciałam usłyszeć. Nie wyjawiając przy tym mojego imienia. He, he. Poszłam za niebieską wilczycą, która poprowadziła mnie przez uroczy, zielony las. Szłyśmy nim i szłyśmy, aż dotarłyśmy w równie urocze okolice jakiejś rzeczki.
- Jeszcze tylko kilka minut - poinformowała mnie przewodniczka. Faktycznie, rzeczywiście wkrótce dotarłyśmy do jakiejś jaskini, w której na ziemi leżał biały basior i czytał jakąś książkę.
- Witaj, Buried. Ta tu... Właśnie jak się nazywasz?
- Tormenta. Chciałabym dołączyć do tej watahy - dodałam, patrząc na, jak zgadywałam, Alfę.
- No dobrze, więc...
Coś tam, coś tam, bla bla bla, miałam coś wypełnić i takie tam. Po godzinie wyszłam z dusznej groty i odetchnęłam świeżym powietrzem. Ruszyłam w lewą stronę, gdy...
Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz